Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/049

Ta strona została przepisana.
Albin (z westchnieniem).

I tego wzbraniasz?

Klara.

Ach, bo miary niema.

(do Anieli na stronie).

Zeby choć mrugnął, mogłabym się skrzywić.

P. Dobrójska (po krótkiém milczeniu).

Pan Gustaw mógłby i słusznie się dziwić,
Ze wiejska cisza, a zwłaszcza w tej porze,
Dla kogokolwiek przyjemną być może.

Gustaw (mówi coraz wolniej).

I owszem, owszem.. wcale się nie dziwię...
Wieś jest przyjemna, (ziewa skrycie) przyjemna prawdziwie.

Klara (do Anieli na stronie).

Widzisz?

Aniela.

Co?

Klara.

Ziewa.

Aniela.

Grzeczny...!

Klara (sens kończąc).

Ciocia powie.

(głośno)

Otóż to grzeczność... (na wejrzenie Dobrójskiej sens zmieniając)
Chwalić wbrew gustowi.