Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/055

Ta strona została przepisana.

Lub tej, co spojrzy i westchnie przed siebie,
Jakby szeptała: „Poszłabym za ciebie.“

Gustaw.

Nie — ja chcę, chociaż niby jestem trzpiotem...

Radost (z westchnieniem)

Niby!

Gustaw.

Dobrą mieć żonę.

Radost.

A któż wątpi o tém?

Gustaw.

I gdybym nie czuł przymiotów Anieli,

(Radost w niemém zachwyceniu wyciąga ręce ku niemu)

Jużbyście mnie tu dotąd nie widzieli.

Radost (ściskając go).

Ach, jakiż anioł przemówił przez ciebie?

Gustaw.

Prawda? — Rozsądnym umiem być w potrzebie?

Radost.

Ach, strasznie, strasznie, byle tylko trwale.

Gustaw.

Idę wiec biegać, śpiewać.....

Radost (żałośnie, zatrzymując go).

Tego wcale....

(Gustaw przerywa mowę Radosta gwałtowném uściśnieniem, w którém mówi wiersz następujący:)