Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/061

Ta strona została przepisana.
P. Dobrójska.

Cóż?

Radost.

Jakieś śluby!

P. Dobrójska.

Dziecinne zamiary,
O których nie chcę wiedzieć, domyślam się ledwie.
Długo przy matce Klary bawiły obydwie,
Wiesz, jakie przed oczyma miały tam pożycie;
Przytém kilka złych książek przeczytanych skrycie
Równie jak mego szwagra gorszące rozmowy
Wpoiły, nie w ich dusze, ale w młode głowy,
Ową nienawiść mężczyzn, którą ciągle puszą.
Nacoż więc zbijać myśli, co się zmienić muszą?

Radost.

Zmienić się, zmienią pewnie, lecz kłopot dla Gucia.

P. Dobrójska.

Zresztą lepiej za mało, niż za wiele czucia.

Radost (z uczuciem całując ją w rękę).

Ach Mościa Dobrodziejko!

P. Dobrójska.

Zawsze Radost jeszcze.

Radost (jak wprzódy)

Zawsze.

P. Dobrójska.

Idź, popieść Gucia.

(odchodzi)
Radost (grożąc).

Już ja go popieszczę.