Ta strona została przepisana.
Aniela.
Puśćmy w niepamięć ten przedmiot niemiły.
Gustaw.
Łatwo ci kazać — mnie spełnić nad siły.
(ze wzrastającym zapałem)
Słuchaj Anielo, słuchaj tego głosu,
Co ufnie zwierza całą przyszłość losu:
(Aniela wstaje)
Z otwartą duszą, jak przed Bóstwem stoję,
W twém ręku szczęście i nieszczęście moje;
Wznieś je na szali, ale wznoś pomału...
(zatrzymując odchodzącą)
Słuchaj, nie żądam mych uczuć podziału,
Prośba nie zjedna, co jest serca darem,
Lecz nie gardź moim, mnie chlubnym zamiarem,
A wszelkich starań, wszelkich sił dołożę,
Których być zdolną szczera miłość może,
Abym to zyskał, czego dziś nie mogę;
Lecz wskaż Anielo, wskaż zbawienną drogę!...
(zatrzymując ją)
Jakto? bez słowa odchodzisz ode mnie?
(zatrzymując i z zapałem).
Tej więc, do której zawsze niedaremnie
Każdy w nieszczęściu słuszne prawo rości.
(klękając)
Patrz, u nóg twoich błagam twej... litości!
(Aniela odchodzi w prawe drzwi w głębi, Gustaw zostaje w tém położeniu — obrócony ku parterowi kiwa głową, jakby mówił: „proszę ja kogo!“ wstaje za pierwszém słowem Klary)