Równie więc prostą i ja pójdę drogą;
I ja pomimo Radosta rozkazu,
Serce ci moje odsłonię do razu:
Kocham...
Ach, jużem tylekroć słyszała!...
Ależ mi pozwól: — nie ciebie Anielo.
Gdy nas więc chęci przeciwne nie dzielą,
W tobie nadzieja teraz moja cała.
Dziwisz się? — wierzę — lecz tak jest w istocie.
Stryj, który ojca zastąpił sierocie,
Który mym losem od kolebki prawie
Ciągle się dotąd zajmował łaskawie,
Żądał nakoniec nagrody odemnie,
Lecz jakiej, przebóg! — Prośby, łzy, błagania,
Co tylko serce do litości skłania,
Wszystkiegom użył, wszystko nadaremnie;
I w końcu przyrzec stryjowi musiałem,
Wszelkiém staraniem zyskać rękę twoję.
Lecz kiedy dzisiaj z upornym zapałem
Miłość głosiły drżące usta moje,
Ach, mamże wyznać, czy ciebie nie wzruszy,
Balem się skrycie i truchlałem w duszy.
Jakto? ze strachu?
Ach, tak jest, niestety!
I wdzięki twoje i twoje zalety,
Których odkrywam krocie w każdej dobie,
Których niewidzieć wolno tylko tobie,