Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/102

Ta strona została przepisana.
Klara.

Zdradź go, zdradź moja duszko! zdradź sułtana.

Aniela.

Nigdy, przenigdy!

Klara.

Ja tobie pomogę.

Aniela.

A taż Aniela tak szczerze kochana?

Klara.

Znowu nic nie wiem.

Aniela.

Wszystko ci wyjaśnię.

Klara (ciekawie).

Mówże.

Aniela.

Gdzie Mama?

Klara.

Wołała cię właśnie.

Aniela.

Ona tak dobra, i jej wszystko zwierzę,
Jej tylko jeszcze, a więcej nikomu.

Klara.

Moja Anielko, niech cię Pan Bóg strzeże
Byś z męzkich sideł nie poniosła sromu;
Ja twą nienawiść już słabnącą widzę.

Aniela.

O, jak cię kocham, ja ich nienawidzę.

Radost (wchodząc, do odchodzących).

Panno Anielo!

(Aniela chwyta za rękę Klarę i pociągając z sobą prędko wybiega we drzwi prawe boczne).

Ależ... panno... proszę...