Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/104

Ta strona została przepisana.
Radost.

To nic nie było:
Przebacz Stryjaszku, lituj się rozpaczy?

Gustaw.

Ach, to rzecz jasna: w miłości niemiło.
Kiedy się czasem (bo któż to zaprzeczy?)
Kłótnia lub sprzeczka, albo z innej rzeczy,
W potęgę czucia moc niby mająca,
Sama od siebie walczy lub potrąca,
Ztąd koniec końców, kres wszystkich igraszek —
No, to rzecz jasna — rozumie Stryjaszek?
(chce odejść)

Radost (zatrzymując go).

Ale czekajno — ja nic nie rozumiem.

Gustaw.

A ja wyraźniej powiedzieć nie umiem.

Radost.

Czegożeś klęczał jakby do pacierzy?

Gustaw (z udanym zapałem).

To mi Stryjaszek nie wierzy? nie wierzy?

(chodząc)

Kiedy tak — dobrze — dobrze — wiem co zrobię —
Każę zajechać i pojadę sobie.
Janie! Hej!

Radost (chodząc za nim i głaszcząc po ramieniu).

No, no, Guciu, Guciuniu mój!

Gustaw (zawsze chodząc w udanym gniewie)

Kiedy ja mówię!...

Radost (jak wyżej).

Już, już, już, stójno, stój.

Gustaw.

Ja się tłómaczę dobrze, jasno, szczerze.