Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/115

Ta strona została przepisana.
Albin (po krótkiém milczeniu)

Nie ufam mej sile.

Gustaw (na stronie).

A bogdajżeś pękł! (do Albina) No, to milcz.

Albin.

Jak długo?

Gustaw.

Dzień jeden.

Albin.

Milczeć?

Gustaw.

Nie mdleć.

Albin.

Dzień?

Gustaw.

Nie wzdychać.

Albin.

Nie wzdychać? (po krótkiém milczeniu) Ciężko na mnie.

Gustaw (z zapałem).

Razą drugą
Wszystko odzyskasz; i po całej dobie
Będziesz mógł jęczeć, płakać, wzdychać, kichać,
Tylko nie teraz, nie teraz, u licha!

Albin.

A gdy nareszcie, jak ty każesz, zrobię,
Gdy pozna Klara, że Albin nie wzdycha?

Gustaw (zniecierpliwiony).

Wtedy Albina ożenię, ożenię.

Albin (po krótkiém milczeniu)

Do jutra?

Gustaw.

Ale zupełne milczenie.