Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/120

Ta strona została przepisana.
Gustaw.

Miłość jest jedna...

Aniela.

Udawań tysiące.

Gustaw.

Wyrzec się światła, bo i ciemność bywa?

Aniela.

Wyrzec się każą pozory mylące.

Gustaw (z uczuciem, biorąc ją za rękę).

Ach, nie wierz zresztą tej pieszczocie wzroku,
Gdy zwolna sunąc, spocznie w twojem oku;
Tej drżącej dłoni, kiedy ciebie blizka;
Nie wierz głosowi, co się w serce wciska.
Lecz własne czucie niech się wiarą stanie:
Ta czułość tęskna, to błędne żądanie,
A zwłaszcza pociąg nieodmienny losem
Równego czucia jest tylko odgłosem. —

(na znak niedowierzający Anieli)

Wierz mi, są dusze dla siebie stworzone:
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie.
Tak jak dwóch kwiatów obce sobie wonie,
Łączą się w górze, jedna w drugiej tonie.

(Aniela zamyślona; Gustaw po krótkiem milczeniu mówi dalej)

I cożto powiedz, zaraz w pierwszej chwili
Wzbudziło we mnie tę ufność ku tobie?
Co ośmieliło, że zwierzenie robię,
Jeśli nie serce, co nigdy nie myli?

Aniela.

Ach czyliż zdradzić jest kiedy kto w stanie?