Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/123

Ta strona została przepisana.
(ocierając łzę)

Niech w szczęściu drugich własne dziś umieszczę.

Gustaw.

Chcesz pisać? będziesz? O drogi aniele!
Jak wiele czynisz, jakżem wdzięczen wiele!

(całuje ją w rękę)

O, gdybyś mogła w mojém sercu czytać!

Aniela.

Ależ Gustawie!

Gustaw.

Lecz nie chciej się pytać:
Więcejbym wyrzekł, niż wyrzec potrzeba...
Pióro i papier... (z zachwyceniem patrząc na nią i trzymając rękę)
Dlaczegoż, o Nieba!
Takim sposobem?.... Lecz ty mnie zrozumiesz:
Umiałaś pojąć i przebaczyć umiesz.
(całuje w rękę i nagle odchodzi)

Aniela (sama po krótkiém milczeniu).

Nienawidzieć! tak! — każda plecie, baje,
Ale nie takto łatwo, jak się zdaje. —
Z gniewu w nienawiść droga bardzo bliska,
Kiedy dotknęła jaka czynność zdradna,
Lecz kiedy czule kto nam rękę ściska,
Jak mamę kocham, nie potrafi żadna.





SCENA IV.
Aniela, Klara.
Klara.

Kto tu był?