Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/143

Ta strona została przepisana.
AKT V.


SCENA I.
Radost, Gustaw.
Radost.

Guciu! na miłość Boga! jedynego Boga!
Przyznaj się, tyś coś zbroił?

Gustaw.

Zkądże taka trwoga?
Ja się teraz już kocham, szaleństwa nie zrobię,
Ja widząc mój rozsądek, dziwię się sam sobie.

Radost.

Obym ja się mógł dziwić choć na pół godziny!
Cóż więc znaczą te wszystkich powarzone miny,
Zacząwszy od Dobrójskiej? — na ciebie ladaco,
Że się krzywi, to dobrze; ale na mnie za co?
Siedzieliśmy u stołu jakby w trzynaścioro,
I wszystkim czas dość krótki szedł diable niesporo.
Aniela jakaś drżąca, to blednie to płonie;
Matka oka nie spuszcza, wzrok jej w córce tonie;
Klara śmieje się, trzepie, lecz w ciągłym przymusie;
Albin wszystkie już kwiatki przeliczył w obrusie;