Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/147

Ta strona została przepisana.
Albin.

(z pośpiechem)
A ja... (ciszej) wypiłem.

Gustaw.

Bo pić zawsze trzeba.
Lecz ja ci ręczę, zmiękczać się zaczyna.
Wszakże tysiączne daje ci dowody:
Patrzy za tobą, sama ciebie szuka,
Tylko wytrzymaj — na tém cała sztuka.
Choćby tu przyszła, chciała szczerej zgody,
Choćby najczulsza była jej rozmowa,
Ty: tak, albo: nie, — więcej ani słowa.

Albin.

Choćbym miał zginąć, wszystko jak chcesz, zrobię,
Boś już przekonał o dobrym sposobie.
Ach, twoje rady szczerem dla mnie złotem.
(ściska go)

Gustaw (udając płaczliwy ton stryja).

Tylko zmiłuj się, przestań też być trzpiotem,
Bądź raz rozsądny — patrz, bierz przykład ze mnie.

Albin.

Ach, tobie zrównać chciałbym nadaremnie!

(Klara wbiega, a zobaczywszy Gustawa nagle się wstrzymuje)





SCENA III.
Klara, Gustaw, Albin.
Klara.

Niema Anieli?