Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/160

Ta strona została przepisana.
Gustaw (biorąc ją za rękę).

Nie wierz, Anielo, tej pieszczocie wzroku,
Gdy zwolna sunąć spocznie w twojem oku,
Tej drżącej dłoni, kiedy ciebie blizka,
Nie wierz głosowi, co się w duszę wciska,
Lecz własne serce niechaj cię oświeci;
Ach, tylko miłość równą miłość uleci!
Serce — milczy?

Aniela (spojrzawszy mu w oczy).

Nie.

Gustaw (pociągając w objęcia).

Anielo!

Aniela (w jego objęciu).

Gustawie!

(wyrywając się z objęcia)

A tamta?

Gustaw.

Tyś jest, tyś nią była zawsze.

Aniela.

Jakto, Aniela?

Gustaw.

Żadnej nie znam innej.

Aniela.

Ale nie zwodzisz?

Gustaw.

O, nie bądź w obawie:
Użyłem zdrady, lecz zdrady niewinnej.
Byłżebym wzniecił uczucia łaskawsze,
Gdy się przybliżyć starałem daremnie,
Gdy uprzedzona stroniłaś odemnie?