Ta strona została przepisana.
AKT I.
(OGRÓD).
SCENA I.
Ludmir, Wiktor.
(Obydwaj w dreliszkowych szpencerach, słomianych kapeluszach, tłómoczki na plecach. — Ludmir wchodzi na scenę, oglądając się na wszystkie strony)
Wiktor (za sceną).
Dokąd! dokąd! ja dalej nie idę.
Ludmir.
Jeszcze tylko kilka kroków, panie kolego — dwadzieścia nie więcéj. Tu, pod to drzewo. — Patrz co za boskie miejsce do spoczynku: chłód, trawnik, strumyk szemrzący....
Wiktor (wchodząc kulejąc z tłómoczkiem w ręku).
Chmury! góry! księżyc! gwiazdy! wszystko razem w twojej głowie. (rzucając kapelusz i tłumoczek pod drzewo) Dobrze mi tak! — Bardzo, bardzo dobrze. — Po kiego diabła mnie było wdawać się z poetą! Z tym szalonym człowiekiem! (kładzie się na ziemi koło tłómoczka, Ludmir chodzi nucąc) Kto dobrze wiersze pisze, myślałem że i dobrze w głowie mieć musi — ale gdzie tam!