Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/171

Ta strona została przepisana.
Ludmir.

Z końmi, czy bez koni?

Wiktor.

Z końmi, czy osłami — najmę do pierwszéj poczty, a ztamtąd pocztą wracam do domu.

Ludmir.

A potém?

Wiktor (coraz niecierpliwiéj).

A potem wielkiemi literami napiszę...

Ludmir.

Wyrysuj lepiej, bo piszesz nie tęgo, a rysujesz ładnie.

Wiktor.

Więc wyrysuję, wyrysuję łokciowemi literami...

Ludmir.

Gotyckiemi zapewne, z różnemi....

Wiktor.

Jakiemibądź, nieznośny i przeklęty poeto — ale jak najwyraźniejszemi: że szalony i jeszcze raz szalony, kto się wdaje ze stworzeniami nazwanemi poety.

Ludmir.

A ten łokciowy.... wszak łokciowy?

Wiktor.

Sążniowy.

Ludmir.

Sążniowy, wyrysowany napis?

Wiktor.

Zostanie dla dzieci, wnuków, prawnuków.

Ludmir.

Więc chcesz się żenić?

Wiktor.

Być może.

Ludmir.

Bo przecie nie zechcesz mieć wnuków, prawnuków...

Wiktor.

Koniec końców, wracam do mojego cichego pokoiku, do moich obrazów, do moich ołówków.