cko moja pasierbica, lecz ma swoje wole i uporek, a ja tego nie lubię — przytém główka trochę romansami i poezyami zawrócona. I do tego, panie Januszu, należałoby się trochę stosować. — Je vous prie.
Mając dobrą wieś, mam być romansowym?
Zdałoby się.
Romansowa! co za pole!
Helena chciałaby jakiegoś smętnego wielbiciela, trawiącego noce śród grobowców. — Là!
Na to się nie piszę.
Jakaś tajemna tęsknota, skargi na niesprawiedliwość ludzi, a nawet może i lekka zgryzota sumienia — jak to się dowiedziałam przypadkiem z jej dziennika — nie szkodziłyby wcale.
Jaromir, Alp, Lara. Rozumiem.
To być nie może — ja jestem uczciwym dziedzicem i honorowym Deputatem. — Ale zdaje mi się, że już czas będzie na śniadanie.
W samej rzeczy, chodźmy.
Służę pani, (postrzegając Ludmira) A!...