Ta strona została skorygowana.
Że Oślina pośród jadła
Z głodu padła.
(Pani Jowialska zdjąwszy okulary, słuchała z wielką uwagą, jakto za każdą bajką — i śmieje s ę zawsze mocno, ale cicho)
P. Jowialska.
Bodaj Jegomości! Co też to zawsze uśmiać się trzeba! O dla Boga! (kładąc okulary) figle! figle! — (Pani Jowialskiej wykrzykniki i pochwały nic nie przerywają albo bardzo mało, toczącą się rozmowę)
Helena.
Jednak, kochany Dziaduniu Dobrodzieju, lepiej nie mieć męża, jak mieć niedobrego.
P. Jowialski.
To niedowiedzione — Lepszy rydz, niż nic.
Helena.
Nie chciałabym matki obrażać, a i o moję spokojność, o moje szczęście idzie mi także niemało.
P. Jowialski.
Między młotem a kowadłem.
Helena.
Może też i matka....
P. Jowialski (sens kończąc).
Nie będzie tak uparta. — O, tak! Im kot starszy, tém ogon twardszy.
Helena (całując go w rękę).
Mogę zatém mieć nadzieję, że Dziadunio Dobrodziej będziesz mnie bronił przeciw niecierpliwej natarczywości pana Janusza.