Bylem powiedziała biało, cały dom krzyczy jak wrony: (udając) czarno! czarno!
Za pozwoleniem, jedno słówko, parę wierszyków:
Kłódkę mąż żonie przywiózł na wiązanie,
Kłódka! co za myśl! na cóż to, kochanie?
Użyj jej jak chcesz, w jakimbądź sposobie,
Byleś użyła, ja zawsze zarobię.
Dla Boga najsłodszego! co też ten Jegomość nie wygaduje!
Dobrze, pięknie, rozumiem — kłódkę dla mnie — c’est bien. — (do męża) I ty cierpisz aby mnie znieważano do tego stopnia? — Ale daremna praca, ust mi nie zamkniecie i na dziesięć kłódek. — (do męża) Waćpan jesteś pantofel. (do Jowialskieqo) A Jegomości o nic w świecie nie idzie, tylko o sposobność umieszczenia swoich przysłowiów, które mi już kołkiem w gardle....
Kością w gardle, mówi Knapiusz, nie kołkiem.
Ja tylko proszę matki, aby tak lekce nie ważyła szczęścia mojego. Pan Janusz młody — prawda — ależ młodość nie jest rękojmią szczęścia dla żony.
Stary ale jary, lepszy czasem od młokosa.
Przystojny? to do gustu.
De gustibus non disputandum.