Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/202

Ta strona została przepisana.
Janusz.

I owszem, wszyscy razem grać będziemy i śmiać się do upadłego.

Szambelan (śmiejąc się głośno).

Wszakże mówiłem!

Janusz.

Sporządziłem naprędce arcy ucieszną komedyjkę.

Szambelan.

Mowże, jestem niecierpliwy.

P. Jowialski.

Ile kto ma cierpliwości, tyle ma mądrości, mówi przysłowie.

Janusz.

Wracałem z przechadzki przez ogród z panią Szambelanową, wtém patrzę, pod drzewem śpi jakiś chłopek czy wędrownik; zaraz mi na myśl przyszło sztuczkę mu jaką wypłatać.

Helena.

Najlepsza byłaby, mojem zdaniem, obudzić i dać wsparcie: może głodny, spragniony, we śnie nieborak szukał wypocznienia na dalsze trudy.

Janusz.

Wcale niespragniony, bo opodal w krzaku próżna leżała butelka.

P. Jowialski.

Corpus delicti.

Szambelan.

Hic, haec, hoc.

P. Jowialski.

A to co?

Szambelan.

Po łacinie. (Jowialski wzrusza ramionami)