Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/210

Ta strona została przepisana.
Szambelan.

Tam do kata!

Janusz.

Jesteś, Panie, między swemi.

Ludmir.

A to ja waryat?

P. Jowialski (na stronie).

Niedźwiedź acz głaśnie, to w krzyżach trzaśnie.

Ludmir.

A, moi państwo, powiedzcieże mi, gdzie jestem.

Janusz.

Kiedy taka wola Najjaśniejszego Sułtana żarty sobie stroić z wiernych swoich sług i poddanych, i pytać się o to, co mu aż nadto dobrze jest wiadomo, więc odpowiadać muszę. Jesteś panie w swojem królestwie.

Ludmir.

W mojém? a są w niém ludzie?

Szambelan (urażony).

Jegomość i ja, przecie nie jakowe zwierzęta.

P. Jowialski.

Ciszej, ciszej.

Ludmir.

A jak się zowie to królestwo?

Janusz.

Tambambuktuhan.

Ludmir.

Tambamban... to żaden uczciwy człowiek tego nie wymówi. — A mnie się widzi, że Państwo drwicie sy ze mnie nieboraka.

Helena (na stronie).

Biedny.