Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/213

Ta strona została przepisana.
Ludmir.

Stolik tu przedemnie! No! nie słyszycie? Ty (do Szambelana) w peruce, z czerwonym baranim nosem! stolik tu postawić.

Szambelan (do Jowialskiego).

A to...

P. Jowialski.

Kiedyś grzyb, leź w kosz — służ panu.

Ludmir.

Prędzej. (Szambelan stawia stolik) W samej rzeczy, mnie się śnić musiało, że byłem szewczykiem... Że byłem ubogi. — Chcę o tém zapomnieć. — Słyszycie, chcę zapomnieć. — A kto kiedykolwiek mi przypomni, każę mu łeb uciąć. — Rozumiesz jeden z drugim? co było, nie jest, nie pisać w regestr.

P. Jowialski (na stronie, jakby się obudził).

Co, co! przysłowie — czy diabeł przemówił przez niego. (wnoszą śniadanie, Janusz wraca)

P. Jowialska (na stronie do męża).

Niechże się Jegomość niebardzo przysuwa, bo to jakiś zawadyak.

P. Jowialski.

Tém większa zabawa.

Szambelanowa.

Nie wiem czy to żarty na dobrém się skończą.

Janusz.

Ja za to ręczę. Jest trochę zuchwały, ale tem śmieszniejszy.

Szambelanowa.

Jak to wino wypije!

Janusz.

Kazałem dać z wodą.