Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/214

Ta strona została przepisana.
Ludmir (skosztowawszy)

Co to to za wino? słyszysz, ty stary Chińczyku!

P. Jowialski (do p. Jowialskiej serio).

Chińczyku!

P. Jowialska.

Widzisz Jegomość, że to burda.

P. Jowialski.

To jest krajowe.

Ludmir.

Dajcieże niekrajowego. (do Szambelanowej) Słyszysz klucznico, weź to wino, a przynieś innego.

Szambelanowa.

C’est impertinence.

P. Jowialski.

Weź, weź.

Szambelanowa.

Na takie żarty dłużej wystawiać się nie myślę.

Ludmir.

A to co? Czy i tu kobiety mają swoje widzimisię?

(Szambelanowa odbiera butelkę i wkrótce inną przynosi)
P. Jowialski.

Muchy w nosie, jak mówi przysłowie — mają, mają Najjaśniejszy Panie.

Ludmir.

Zaraz temu poradzę.

Szambelanowa.

Cóż poradzisz szalony chłopcze? — Usuwam się od prostackiej zabawy, wylęgłej w głowie godnego aspiranta na członka familii Jowialskich. Żałuję tylko, że tego od razu nie uczyniłam! Très humble servante!

P. Jowialski.

Lepiej późno, niż nigdy.

Szambelanowa (ze drzwi).

Dla Jegomości już zawsze zapóźno. (odchodzi)