Ach Pani, Pani Dobrodziejko łaskawa zmiłuj się, radź, ratuj — co się tu dzieje, to nie do wytrzymania!
Sam Pan tego chciałeś.
Wszyscy dali sobie słowo jedno mi powtarzać.
Mój pierwszy mąż ś. p. Jenerał-Major Tuz byłto człowiek charakteru...
Cóż byłby zrobił, co Mościa Dobrodziejko, w takim przypadku?
Nie byłby nic zrobił, bo będąc charakteru przezornego, dziesięć razy się cofnął, nim raz naprzód ruszył. Nie byłby rozpoczynał. — C’est cela.
Mościa Dobrodziejko, łaskawa Mościa Dobrodziejko, ja źle zrobiłem, bardzo źle, ja głupi jestem, dam na piśmie; ale już się stało i o to idzie, jak przerwać ten kłopot. Oto patrz pani: panna Helena, panna Helena, którą kocham, przechadza się po ogrodzie sam na sam z tym hultajem, jak gdyby nic... jak gdyby nic.
Proszę, proszę, romansowa panna Helena, której wszystko było za poziome, znajduje przyjemność w rozmowie z tym nieokrzesanym parobkiem. — C’est extraordinaire!