niestety, zawcześnie utonął... słyszałeś Waćpan kiedy o tym okropnym przypadku?
Słyszałem, słyszałem już dwa razy, trzy razy słyszałem...
Ale pewnie nie ze wszystkiemi szczegółami. Roku 1807 nocowaliśmy w karczmie nad samym brzegiem Wisły, gdyż kry idące przewozu na żaden sposób nie dozwalały. — Wtém, koło północy — hałas — łoskot, szum nadzwyczajny budzi nas i trwoży. — Woda! woda! krzyczą... Zrywamy się... woda już w sieni — noc najciemniejsza. — Służąca porywa kołyskę z naszym synkiem. — Wybiega — krzyczy. — Pierwszy mój mąż ś. p. Jenerał-Major Tuz który komenderował francuzką brygadą, złożoną du douxiéme et quinzième de chasseurs cheval, biegnie, morbleu! zkąd krzyk. — Ja mdleję! — Przyszłam do siebie na bliskiém wzgórzu, dzień już był — karczmy ani znaku — zaparte kry...
Weszli do altany.
Weszli do altany, Mości Dobrodzieju! Zmiłuj się, pozwól, niech się to wszystko już skończy — dłużéj wytrzymać nie mogę.