Ta strona została przepisana.
Helena.
A to dlaczego?
Szambelan.
W jednym końcu nadpsuty — patrz. (pokazuje strugany kijek).
Helena.
Łatwo o inny.
Szambelan.
Łatwiej grubego kijka, który... tak, łatwiej gruby... gdzież idziesz?
Helena.
Przejdę się po ogrodzie.
Szambelan.
Idź moja Helusiu, przyślę ci Ludmira jak go zobaczę.
(Helena odchodzi w lewe drzwi).
Szambelan (sam).
Oho, ho!.. inaczej tu trzeba wziąść się do interesu. — Już dłużej wytrzymać nie mogę. — Myślisz, że ze mną można robić co ci się podoba? — nic z tego. — Pójdziesz mi panie gilu, do osobnej klatki! — Zięba zostanie z dzwońcem — czyżyk przejdzie do czeczotki — kosa dam na pieczyste.
SCENA III.
Szambelan, Janusz.
Janusz.
Dobrze, że Pana samego zastaję, właśnie chciałem z nim pomówić.
Szambelan.
Dobrze, bardzo dobrze, siadajże.