Ta strona została przepisana.
Szambelan.
Nie mam czasu — muszę — muszę pójść po pręciki do ogrodu.
Janusz.
Po pręciki! Ależ tu o córkę idzie.
Szambelan.
Klatka córce nie przeszkadza.
Janusz.
Jedno tylko słowo.
Szambelan.
Chcesz, chodź że mną — ja czasu tracić nie lubię — masz nóż przy sobie?
Janusz.
Idę więc, idę. (na stronie) Dobrze mówiła Szambelanowa.
(odchodzą w lewe drzwi).
SCENA IV.
Ludmir (ze środkowych), Wiktor (z lewych drzwi, późniéj trochę).
Ludmir.
A to co? Włócz się od kąta do kąta — nikogo
spotkać nie mogę. Cóż oni myślą? że ja tu rok bawić będę dla ich opisania? (do Wiktora) Nie widziałeś jakiej gałązki ze szczepu Jowialskich?
Wiktor (złego humoru),
Spotkałem Szambelana i Janusza, poszli do ogrodu.
Ludmir.
Każda chwila spędzona bez kogokolwiek z tego domu, jest stratą dla mojego dzieła. Chodzę za niemi —