Ta strona została przepisana.
Ludmir.
Zróbże jéj okulary.
Wiktor.
Idźże do kaduka! proszą cię! (Ludmir znowu chodzi) Od czasu swojego panowania nabrał jakiegoś tonu rozstrzygającego. — Ale dlaczegóż ty nie piszesz? Masz czas — bibuły tu dostaniesz.
Ludmir (stając przed Wiktorem, po krótkiém milczeniu).
Wiesz co Wiktorze?
Wiktor.
I nie jedno.
Ludmir.
Helena podoba mi się.
Wiktor.
A mnie nie.
Ludmir.
Jabym się z nią ożenił.
Wiktor.
(kładzie ołówek, obraca się i patrzy mu w oczy).
Ludmir. (wykrzywiając się).
A!! (chodzi znowu) Nie cierpię kiedy kto na mnie oczy wytrzeszczy. (Wiktor śmieje się coraz mocniéj za każdém słowem Ludmira) O, śmiej się — śmiej — jeszcze lepiej. — O tak! — do rozpuku. — Ha, ha, ha!
Wiktor.
Jakże? chciałbyś się ożenić? tak, ex abrupto, może dla zakończenia godnego dzieła?
Ludmir.
Powiedzże mi, dlaczego nie miałbym się ożenić?
Wiktor.
Czy ty żartujesz?
Ludmir.
Na honor, nie.