Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/313

Ta strona została przepisana.
Helena.

Zdradził cię — wyznał tyle ile potrzeba było, aby przedsięwzięto środki grożące twojej wolności.

Ludmir.

Cóż Wiktor powiedział?

Helena.

Że Ludmir, człowiek niebezpieczny — strzeżcie się — gdyż biada wam, biada!

Ludmir.

O Van-Dyku przeklęty!

Helena.

Van-Dyk się więc zowie?

Ludmir.

I gdzież jest?

Helena.

Zniknął.

Ludmir.

Zemścił się.

Helena.

Właśnie wspominał o zemście. — Uchodź, uchodź nieszczęśliwy, ofiaro czarnych losów. — Lecz w chwili wiecznego rozstania nie waham się wyznać, iż nie sam jeden ulegasz pod krwawym ciosem. — Serce Heleny towarzyszyć ci będzie. — Jej modły ulatywać będą nad twoją drogą głową. — Oby się stać mogły niezłomną tarczą! Oby mogły wyjednać dla ciebie przebaczenie i spokojne nadal życie!

Ludmir.

Heleno! serce więc twoje odpowiada mojemu. — Nie zwiodły mnie wejrzenia twoje. Ach, powtórz, powtórz, że kochasz, że wierzysz iż jesteś kochaną, pozwól mieć nadzieję...

Helena.

Żadnéj, żadnej, żadnéj; uchodź, nie trać czasu.