Zdradził cię — wyznał tyle ile potrzeba było, aby przedsięwzięto środki grożące twojej wolności.
Cóż Wiktor powiedział?
Że Ludmir, człowiek niebezpieczny — strzeżcie się — gdyż biada wam, biada!
O Van-Dyku przeklęty!
Van-Dyk się więc zowie?
I gdzież jest?
Zniknął.
Zemścił się.
Właśnie wspominał o zemście. — Uchodź, uchodź nieszczęśliwy, ofiaro czarnych losów. — Lecz w chwili wiecznego rozstania nie waham się wyznać, iż nie sam jeden ulegasz pod krwawym ciosem. — Serce Heleny towarzyszyć ci będzie. — Jej modły ulatywać będą nad twoją drogą głową. — Oby się stać mogły niezłomną tarczą! Oby mogły wyjednać dla ciebie przebaczenie i spokojne nadal życie!
Heleno! serce więc twoje odpowiada mojemu. — Nie zwiodły mnie wejrzenia twoje. Ach, powtórz, powtórz, że kochasz, że wierzysz iż jesteś kochaną, pozwól mieć nadzieję...
Żadnéj, żadnej, żadnéj; uchodź, nie trać czasu.