Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/317

Ta strona została przepisana.
Ludmir.

Tak jest.

Szambelanowa.

Z literami B. B?

Ludmir.

Rzecz dziwna! tak jest w istocie.

Szambelanowa.

Pokaż, pokaż prędko — B. B. Barbara Bobkówna.

Ludmir.

Miałażby jaką wiadomość o moich rodzicach... (dając krzyżyk) Oto jest.

Szambelanowa (rzucając się na szyję).

Syn! syn mój!

Ludmir.

Ja jestem?

Szambelanowa.

Młody Tuz, syn Jenerała-Majora Tuza. O Charles, Charles! ja od siebie odchodzę, ty stoisz jak martwy. Mon fils!

Ludmir.

Zadziwienie. — W tym domu może żart...

Szambelanowa. (ściskając).

Ach, żartem serce tak nie bije. — to serce matki.

Ludmir.

Matko! (klękając) pobłogosław syna.

Szambelanowa (ściskając go).

Gdzież miałam oczy — wszakże to żywy portret mojego pierwszego męża ś. p. Jenerała-Majora Tuza. Mon Charles! ożenię cię z Heleną.

Ludmir.

Nie dziwuj się, Matko, że skąpo wyrażam uczucia moje — nadto, nadto ich wiele na raz.