Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/353

Ta strona została przepisana.
SCENA VI.
Fabricio, Rozyna.
Fabricio.

Siniorina znowu swoje komedyą zaczyna — ale, przysięgam, gorzko żałować będzie.

Rozyna.

Już powiedziałam i powtarzam, jednego kroku ztąd nie zrobię.

Fabricio.

Koszt mi tylko zrobisz, więcej nic; będę musiał nająć muła, wsadzić cię na niego, przywiązać nawet w potrzebie, i tak zawieść do domu.

Rozyna.

.Opowiem rzecz całą.

Fabricio.

Nie probowałażeś tego już razy kilka?

Rozyna.

Niestety!

Fabricio.

Mam pasport.

Rozyna.

Fałszywy.

Fabricio.

Ale skuteczny. Mąż z żoną swoją chorą na pomieszanie zmysłów, wraca od doktora z Bolonii do domu swego we Floroncyi. — Każdy czyta i milczy.

Rozyna.

Ach, czemuż mnie nieba skarały tym niewielkim majątkiem, kiedy się stał przyczyną mego nieszczęścia i łotrostwa waszego.

Fabricio.

Rozyno!