Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/356

Ta strona została przepisana.
Bombalo.

Co to? Czy słabo? (biorąc ją za puls) Doktor Bombalo jestem ja. (cicho) Będziemy cię ratować. Ale co mi dasz?

Fabricio (wbiegając między nich).

Cospetto! Doktor! Chorych dobijaj, a zdrowym daj pokój.

Antonio (do Rozyny cicho).

Jesteś w domu mego ojca. — Bądź cierpliwa — myślę o ratunku.

Fabricio (wbiegając między nich).

A Waszeć co mówisz? Czy może cyrulik?

Bombalo (cicho do Rozyny).

Nie chciej ztąd iść dalej — gwałtu nie użyje — ale co mi dasz?

Fabricio (wbiegając między nich).

Cóż to znowu, u licha! recepty niepotrzeba.

Antonio (do Rozyny cicho).

Możemy być szczęśliwi, jeżeli mnie kocha Rozyna.

Bombalo.
(zatrzymując Fabricia, który mu się chce wyrwać).

Lizeta mówiła, że Rozyna chora.

Antonio (do Rozyny).

Winnaś mi odpowiedź.

Fabricio (do Bombala).

Chora, to sobie chora.

Rozyna (do Antonia).

Ach, czytaj ją w oczach moich.

Bombalo (szarpiąc Fabricia).

Ja jestem doktor! Bombalo! Ja pomogę na wszystkie słabości! za mierną cenę! możeś także słaby, możeś chory?