Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/358

Ta strona została przepisana.

(Antonio chce siąść koniecznie koło Rozyny, co mu Bombalo ułatwia, ale zawsze nadaremnie, nareszcie odmieniając miejsce, siadają od lewéj strony: 1-sza Rozyna, 2-gi Fabricio, 3-gi Bombalo, 4-ty Antonio.)

Antonio (podając talerz).

Piękna Rozyna pozwoli sobie służyć?...

Fabricio (wyrywając)

Nie pozwoli, nie pozwoli.

Bombalo (do Antonia).

O che bestia!

Fabricio (na stronie).

O bryganty! (do Rozyny) Gdzie się patrzysz?

Bombalo.

Złe czasy, sinior Fabricio, kto co ma, chce mieć tylko dla siebie.

Fabricio.

Głupi, kto się dzieli. (do Rozyny) Czemu nie jesz?

Bombalo.

Z ludźmi jednak żyć potrzeba.

Fabricio.

Jak z jakiemi. (do Rozyny) Gdzie się patrzysz? (na stronie) Przeklęta burza!

Antonio.

Piękna Rozyna tak smutna.

Rozyna.

Ach, gdybym..,

Fabricio.

Cicho! (do Bombalo) Złe, złe więc czasy, sinior Bumbola.

Bombalo.

Bombalo, nie Bumbola.

Antonio.

Ten tylko może być smutnym, co już żadnéj nie ma nadziei.