Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/380

Ta strona została przepisana.
Razem.

Niech miłości czysty kwiat,

nasza
Co dziś zrywa
wasza

 dłoń,

I w przeciągu dalszych lat

naszę
Zawsze wieńczy
waszę

 skroń.
Anzelmo.

Bądźcie spokojni, wszystko się jutro dobrze skończyć musi.

Antonio.

Dlaczegoż aż jutro?

Anzelmo.

Chceszże i wesele tej nocy odprawić?

Antonio.

Ale ojcze...

Lizeta (przedrzeźniając).

Ale Antonio — nie bądź szalony.





SCENA XII.
Ciż sami, Fabricio i Żandarm,
(który przy drzwiach zostaje).
Fabricio.

Gdzie Rozyna? Gdzie mój frak? Jest. — Ha, jesteś!

Antonio.

Ani kroku.

Anzelmo.

Powoli, sinior Fabricio.

Fabricio.

Co tam powoli. — Chodź żono.