Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/013

Ta strona została przepisana.
GODZIEN LITOŚCI.


AKT I.
(Pokój obszerny w pomieszkaniu Dormunda. Drzwi na prawo i lewo. W głębi duże okno, przez które widać drugie naprzeciwko w dziedzińcu. W kącie tapetowe drzwiczki zastawione stolikiem. Na przodzie sceny, na prawo (zawsze od aktorów) przy dużém biórze okrytém papierami, zwróconém nieco do widzów, Dormund pisze. — Na lewo Elwin rozciągnięty w krześle, oczy w górę wzniesione, ręce w krzyż złożone.)


SCENA I.
Dormund, Elwin.
(Długie milczenie.)
Elwin.

Jestem godzien litości. Każdy mi to przyzna. Nigdy jednéj chwili pociechy los mi nie użyczył. Zawsze, zawsze, od dzieciństwa, płynąłem jak pod wodę — a jeżeli chwyciłem się czego, to pewnie spruchniałéj gałęzi. Jestem godzien litości, nikt mi nie zaprzeczy. (po długiém milczeniu) Mój Boże! kiedy czasem w cichéj, pogodnéj nocy zatopię oko w gwiazdziste sklepienie... kiedy rosa rozwinie wonie tysiąca kwiatów, a słowik rzewnie swoją piosnkę zadzwoni... jakże piękny ten świat cały... a na nim człowiek jak lichy, jak podły!