Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/022

Ta strona została przepisana.
Elwin.

Ach, jestem godzien litości. Ostatnia moja ginie pociecha. Dlaczegóż wydałaś ten wyrok srogi?

Antonja.

Kuzynka nasza daleka, Laura Łęcka, dziś do nas ma przyjechać.

Elwin.

A!.. piękna Pani Łęcka — wdowa.

Antonja.

Nie wiem czy piękna, ale wiem że wdowa. Znasz ją?

Elwin.

Nie, ale wiem przez Dormunda, który ją przeszłego roku poznał w Szczawnicy.

Antonja.

I zapewne się zakochał.

Elwin.

Wątpię, bo Dormund nieprzyjaciel kobiet, wszystkie nazywa syrenami...

Antonja.

Ta jest w istocie syreną... Kto się zbliży do niéj, młody czy stary, ładny czy brzydki, musi być ujarzmiony jéj wdziękami. Kokietuje nieustannie i ostatni człowiek już umarł, którego nie chciała kokietować, a tym człowiekiem był jéj mąż. Przytém nie traci z oczu zamiaru wstąpienia jak najprędzéj w powtórne śluby małżeńskie, a w tym razie i rachuby nie zapomina.

Elwin.

Cóż to nas wszystko obchodzić może?