Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/026

Ta strona została przepisana.
Dormund.

Ani słowa!..

(Wytrąca go i drzwi na klucz zamyka.)





SCENA IV.
Antonja, Dormund.
Antonja.

Cóż to znaczy mój Panie?

Dormund.

To znaczy, że chcę zrobić przedstawienie zgodne z moją i Pani godnością.

Antonja.

Pan jesteś przyjacielem Elwina, chętnie temu wierzę, ale to Panu nie daje prawa przekraczać granice wszelkiéj przyzwoitości. Roztrącać nas, jakby schwytanych na jakim złym uczynku!..

Dormund.

Przepraszam Panią, ale zdaje mi się...

Antonja.

A tém mniéj masz Pan prawo robienia mi jakichbądź przedstawień w celu zastrzeżenia mojéj godności.

Dormund.

Najmocniéj Panią przepraszam, jednakże...

Antonja.

Opieki nad moją godnością nie przyjmuję, bo jéj nie potrzebuję. Elwin zapewnił mnie, że Pan słyniesz jako człowiek prawy i wolny od wszelkiego uprzedzenia.