Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/072

Ta strona została przepisana.
Laura.

Magnetyzował Warskiego.

Dormund (na stronie).

No! Nawarzył piwa. Niema wątpienia.

Laura.

Znasz Pan tego filozofa?

Dormund.

Filozofa?!.. Znam... znam. (na stronie) Aż nadto na moje nieszczęście.

Laura (p. k. m).

Panie Dormundzie, daj mi dowód przyjaźni, któréj pewnie nie mogłeś stracić zupełnie. Powiedz, dlaczego tak dziwną, niezrozumiałą, niepojętą obrałeś sobie drogę do celu, który w każdym względzie był przystępnym dla ciebie?

Dormund (zmieszany).

Cóż tam w to wchodzić... naco rozbierać... zastanawiać się. Czy się temi drzwiami wchodzi, czy tamtemi... fraszka... byle wejść do domu.

Laura.

Dobrze. Drzwiami, ale nie oknem ani kominem.

Dormund.

A jeżeli mi się tak podoba, któż zabroni?

Laura.

Nikt pewnie, skoro to jest wprowadzeniem nowéj mody.

Dormund.

Nigdy Panią tak wesołą nie widziałem.