Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/081

Ta strona została przepisana.
Elwin.

Przez Boga! Zastanów się, co mówisz? Czekałem tylko końca rozmowy Dormunda z Warskim i zaraz odeszliśmy razem.

Antonja.

Nie dwie godziny, dobrze — więc godzinę tylko. Ale o czemże i przez tę godzinę mogliście rozmawiać?

Dormund.

Ależ moja Panno Antonjo, Pani Laura nie jest z tych osób, któraby ściągnąć mogła na siebie posądzenie o jakąbądź nieprzyzwoitość.

Elwin.

Pewnie że nie.

Antonja.

I jeszcze ją broni!.. jeszcze ją broni! Niegodziwa kokietka!

Dormund i Elwin.

O!.. O!..

Antonja.

O czemże rozmawiałeś całą godzinę? powiedz. (Elwin milczy) Mieszasz się?.. O czém mówiliście... pytam ci się... (Elwin milczy) No! Przemówże Pan przecie!

Elwin.

Muszę więc powiedzieć. Jeżelim z razu milczał, to dlatego że nie chciałem mówić przy Dormundzie.

Dormund.

Przy mnie? Znowu coś nowego! A... a! Dajcież mi pokój!