Ta strona została przepisana.
Antonja.
A tak, tak.
Dormund (wstrzymując się i najsłodszym tonem).
Kończ, kończ z łaski swojéj kochany przyjacielu.
Elwin.
I cóż ci to szkodzić może?
Dormund.
Co szkodzić może!.. Kończ! kończ.
Elwin.
Wpadło mi na myśl, że mogłeś być jednym z jéj wielbicieli. — Cóż w tém złego?.. Jeszcze jéj nie znałem...
Antonja.
A teraz ją poznałeś? (Śmieje się.)
Dormund.
Powiedzże mi mój drogi, najdroższy, najlepszy, najukochańszy przyjacielu... bodaj cię djabli wzięli!.. Dlaczego, dlaczego, w jakim celu stworzyłeś tę genialną kombinacyę?
Elwin.
Chciałem ją zrobić naszym sprzymierzeńcem...
odsunąć od Warskiego... uwolnić Antonją od macochy.
Dormund.
A gdyby ona uwierzyła?
Elwin.
No!.. Jakośby to tam potém było.