Ta strona została przepisana.
Dormund.
Ależ ja Pani nie kocham.
Antonja.
A ja Pana kocham.
Dormund.
Właśnie dlatego... i że sobie tego nie życzę.
Elwin.
Antonjo!
Antonja.
Tak będzie jak powiedziałam, chociażby mi serce miało pęknąć — możecie być pewni. (Odchodzi.)
SCENA II.
Dormund, Elwin.
Dormund.
Otóż macie!.. kocha mnie! fiu!.. mało jéj serce nie pęknie — jest i pęknięcie. A ta... ta... niewiasta ze swojém wyższém powołaniem, ze swoją siłą charakteru!.. Nie, tego za wiele! tego nadto!.. I ja, ja, ja człowiek spokojny, rozsądny, wlazłem w jakieś intrygi... w jakieś spiski... namowy... kłótnie... maszkarady... jakieś sztuki łamane!..
Elwin.
Jestem prawdziwie godzien litości!
Dormund.
Ej! do kroć sto tysięcy!.. z twojém „Godzien litości“. To ja jestem godzien litości, żem się wdał z waryatami.