Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/096

Ta strona została przepisana.
SCENA IV.
Laura, Elwin.
Laura (śmieje się).

Potknąłeś się szanowny profesorze w swoim dyplomatycznym planie i spadłeś ze wszystkich szczebli razem. Chcąc wydobyć, powiadasz, przyjaciela z przykrego położenia, proponujesz... poświęcić się dla przyjaźni... (śmieje się) zamienić Dormunda na Elwina. En avant-deux: Chassez!.. Traversez!.. (śmieje się) I ja nie uklękłam przed tą ofiarą, wyzywającą męczeństwo!? Nie, nie, nie uklękam, bo całą rzecz teraz rozumiem dokładnie. To Pan kochasz Antonją a nie Dormund. To z Panem miewała schadzki a nie z Dormundem. To profesor zawinił a adwokata ukrzyżowano. Cóż, zgadłam? prawda?

Elwin (w złym humorze).

Jużci że prawda.

Laura.

Jestżeś w istocie profesorem?

Elwin.

Gdzieżtam!

Laura.

Czémże jesteś?

Elwin.

Niczém — nawet nie członkiem honorowym czegobądź! — Ale Pani nas nie zdradzisz...

Laura.

Zdradzić? Alboż mi kto zau fał, alboż powierzy tajemnicę, którąbym miała obowiązek dochować?!