Potknąłeś się szanowny profesorze w swoim dyplomatycznym planie i spadłeś ze wszystkich szczebli razem. Chcąc wydobyć, powiadasz, przyjaciela z przykrego położenia, proponujesz... poświęcić się dla przyjaźni... (śmieje się) zamienić Dormunda na Elwina. En avant-deux: Chassez!.. Traversez!.. (śmieje się) I ja nie uklękłam przed tą ofiarą, wyzywającą męczeństwo!? Nie, nie, nie uklękam, bo całą rzecz teraz rozumiem dokładnie. To Pan kochasz Antonją a nie Dormund. To z Panem miewała schadzki a nie z Dormundem. To profesor zawinił a adwokata ukrzyżowano. Cóż, zgadłam? prawda?
Jużci że prawda.
Jestżeś w istocie profesorem?
Gdzieżtam!
Czémże jesteś?
Niczém — nawet nie członkiem honorowym czegobądź! — Ale Pani nas nie zdradzisz...
Zdradzić? Alboż mi kto zau fał, alboż powierzy tajemnicę, którąbym miała obowiązek dochować?!