Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/100

Ta strona została przepisana.
Warski (powstrzymując).

Już przebaczyłem.

Antonja.

Przebacz mi i kręte drogi, z których jeszcze wyjść nie mogę, ale bądź przekonany, że ci wynagrodzę dalszém mojém postępowaniem.

Warski.

Dobrze, dobrze.

Antonja.

Spodziewam się, że będę szczęśliwa z Panem Dormundem.

Warski.

Chcesz więc... teraz... zaraz... oddać mu rękę?

Antonja.

Chcę. Ale przyznać ci się muszę...

Warski.

Śmiało! śmiało!

Antonja.

Przyznać się muszę, że niepojęta jakaś władza... niepojęta... niezwalczona... pociąga mnie... do Elwina.

Warski.

Do profesora? (Spogląda na Laurę.)

Antonja.

Tak jest, ale upraszam cię kochany ojcze, abyś go w ten moment i raz na zawsze oddalił, bo inaczéj żadnym sposobem nie będę w stanie wypełnić woli ojca i zaślubić Dormunda.

Warski (spogląda na Laurę, która mu daje znak aby się do niéj zbliżył — do siebie.)

Oddalić profesora! zaraz!

(Rozmawia cicho z Laurą.)