Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/109

Ta strona została przepisana.
Józef.

Że i Panna Eugenja jedzie.

Ludmir.

Właśnie dlatego.

Józef.

To nic nie stracimy, możemy ją dogonić i przegonić w potrzebie, a choćby téż i kilkoma dniami późniéj przyjechać do Torunia... bo Panie, ten Dyliżans dalibóg tęgo mi się nie podoba.

Ludmir.

Właśnie najlepsza sposobność zbliżenia się, poznania, albo raczéj dania się poznać dokładniéj.

Józef.

Alboż to koniecznie Dyliżansu na to trzeba?

Ludmir.

Ale mój Panie tajny Radco, jak ja zostanę w Płocku a ona w Toruniu, nasza miłość i kroku nie postąpi; tylko wejrzenie, tylko westchnienia, to trochę za przykro — a potém, któż mi ręczy, jak długo w Toruniu zabawi, czy z jéj nowych stosunków nowe dla mnie nie wypłyną trudności?

Józef.

Ależbo Panie i głównego interesu zapominać nie należy.

Ludmir.

Głównym jest — pozyskać serce Eugenji.

Józef.

A tamtoż przepadnie?