Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/125

Ta strona została przepisana.
Eugenja.

Ach nie czyń tego Pani, zlituj się nademną, ja koniecznie jutro w Toruniu być muszę.

Rozaura.

Nie koniecznie, kiedy ciasnoty i gorąca tamte znieść nie mogę — nawet kotka...

Ludmir.

Zatém Pani możesz z kotką zostać a Panna Eugenja pojedzie.

Rozaura.

Czy tak? ma widzę tamte protektora.

Ludmir.

Tak jest, ma protektora i nie jednego, dziesięciu znajdzie w potrzebie.

Rozaura.

Być może, być może. (na stronie) Gruby ale miły. (głośno) Niech zresztą i jedzie — jestem zgodna, bylem tylko miała w moim kąciku tamte wygodę.

Fulgencyusz (na stronie).

Kąciku? kremortartari! Dla Jejmości kąta trzeba i to niepospolitego. (patrząc przez lorynetkę) Periphaeria extraordinaria!

(Fulgencyusz odchodzi do Dyliżansu, Ludmir i Eugenja w głąb sceny — tylko mówiące osoby zostają, na przodzie, inne odchodzą do bramy i wracają.)
Filonek.

Koniec końców, wszyscy jechać musimy i pojedziemy — tylko wesoło a wszystko zniesie się łatwo.

Rozaura.

Ach duszko i ja lubię tamte wesołość, ale w tych okolicznościach...