Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/138

Ta strona została przepisana.
Rozaura.

Nie wysiadaj, rosa pada, wolisz ze mną tamte zostać, trzymaj tylko dobrze moją kotkę — masz ją tamte?

Maciuś.

Ona mnie drapie.

Fulgencyusz.

Panie Filonek! carissime! ratuj mnie!

Filonek.

Gdzież Pan jesteś?

Fulgencyusz.

Ja tego z pewnością oznaczyć nie mogę, bo ja nic nie widzę; ale zdaje się, nawet jest wszelka probabilitas, że ja nie znajduję się ani na drodze, ani téż na żadnym innym przyzwoitym lub wygodnym punkcie.

Filonek.

Zaraz, zaraz, tylko zaświecę moją latarnię.

Fulgencyusz.

Aj! kremortartari! coraz gorzéj! Ex Scylla in Charybdim.

Filonek.

Gdzież Pan jesteś?

Fulgencyusz.

Tu, na prawo, Carissime!

Filonek.

Chwyć się laski — tak — teraz. No! dobrze.

Fulgencyusz.

Bóg zapłać carissime — Bóg zapłać.

(Wychodzą na scenę. Filonek świecąc latarnię. Doktor w szlafroku, przekrzywionéj peruce i szlafmicy, z parasolem złożonym w ręku.)