Ta strona została przepisana.
Eugenja.
Nie wiem prawdziwie, jakich wyrazów użyć na podziękowanie za tyle grzeczności.
Ludmir.
Potém, potém podziękowanie, a teraz proszę siadać, (zdejmując płaszcz) mój płaszcz osłoni.
Eugenja.
Wcale nie zimno.
Ludmir.
Jest jednak wilgoć, przynajmniéj nogi okryję.
Filonek.
Zrobię ogień, weselej nam będzie.
(Zbiera gałązki, potém zapala świecę i kładzie przed pniakiem, będącym przed ściętém drzewem.)
Eugenja.
Niemiłe zdarzenie.
Ludmir.
Ja się na nie żalić nie mogę, nie byłbym tyle potrzebnym i nie mógłbym tyle być usłużnym.
Eugenja.
Ach, nim jeszcze do pojazdu wsiadłam, już doznałam uprzejméj opieki, za którą nigdy wdzięczną być nie przestanę.
Ludmir.
Możność i władza opiekowania się słabszemi, jestto nadto wielką przyjemnością, abyśmy mogli za nią dziękczynienie przyjmować.
Filonek.
Otóż i ogień! (siadając po prawéj stronie Eugenji, po lewéj zaś Ludmir) Wszystko dobrze jest i będzie, tylko