Ta strona została przepisana.
Fulgencyusz.
Ach słuchaj daléj. Zachorował był w owym czasie syn najstarszy hrabiego Bogackiego — tak, tak, zachorował na moje nieszczęście...
Filonek.
Domyślam się.
Fulgencyusz.
Dotor Fulgencyusz musiał być na consilium; ja natenczas, mówiąc między nami, byłem jeszcze głupi — ale ja byłem cudzoziemiec, ja byłem sławny, przyszedłem ja na owe consilium; trzech Dotorów mówi: jak mu krew puszczą, żyć przestanie — ja mówię: skona, jak mu krwi nie puszczą.
Filonek.
Arcy niemiłe położenie chorego.
Fulgencyusz.
Sine dubio, niemiłe — przemogło moje zdanie, tak fatum chciało... przemogło carissime, puszczono krew...
Filonek.
I pogorszyło się.
Fulgencyusz.
Nic się nie pogorszyło.
Filonek.
Ale cóż?
Fulgencyusz.
Ziewnął dwa razy i...
Filonek.
Skonał.
Fulgencyusz (kiwnąwszy ręką).
Vixit!