Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/205

Ta strona została przepisana.
Fulgencyusz.

Otóż jest!

Rozaura.

Moim mężem, jak teraz tamte uważam, nie jesteś, bo mój mąż miał większy nos i niebieskie tamte oczy.

Fulgencyusz.

Przecie żeś Jejmość przyszłaś do zdrowego zdania.

Rozaura.

Ale Orgonem jesteś.

Fulgencyusz.

Nie jestem ja Orgonem, nie.

Rozaura.

Któż jesteś duszko?

Fulgencyusz.

Ja jestem... (zatrzymując się nagle, jakiś czas zostaje przed Rozaurą, potém odwracając się, mówi na stronie) No... nie przykra to colisio — ni jestem tym, ni jestem owym.

Rozaura.

Jesteś duszko Orgonem — zapewne bratem albo krewnym, albo sukcessorem mojego tamte męża, zatém o zwrócenie mego posagu pozwać cię muszę.

Fulgencyusz.

Wolno jest, wolno.

Rozaura.

Nie wyjdziesz ztąd duszko, póki proces rozstrzygnięty nie zostanie.

Fulgencyusz.

Co? jabym tu czekać miałem?

Rozaura.

Tak jest, nie wyjedziesz, już byłam w policyi.