Ta strona została przepisana.
Mateusz.
No, no, no.
Justysia.
Cieszę się, że Pan Fikalski u Pana Mateusza gospodaruje, jakby u siebie. Cieszę się, cieszę się...
(Szlocha.)
Mateusz.
A więc widziałaś?
Justysia.
Widziałam i słyszałam, że się kochają. O Fikalsio mądry, ale i ja nie głupia. Kiedy moja Pani szła na poobiedną drzémkę, a Jegomość na swoją lampkę wina, wtenczas Fikalski przychodził, niby dla mnie, bo mówił, że się chce żenić, ale zaraz drugiemi drzwiami wchodziła i miła, luba, twoja Anusieczka — pomiarkowałam więc wkrótce o co idzie i przekonałam się. Niech się nie żeni, mniejsza z tém, ale zemścić się muszę.
Mateusz.
Zemścić się można, ale jak?
Justysia.
Proszę mię nauczyć.
Mateusz.
Ja wprawdzie nic nie wiem.
Justysia.
No to idź Pan sobie z Bogiem.
Mateusz.
Gdybym mógł widzieć.
Justysia.
Patrz a będziesz widział.