Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/018

Ta strona została skorygowana.
Szambelan (ironicznie).

Tak, na zamęt głowy.

Małgorzata.

Ach, nie, na rany w ręku wzruszone wywrotem,
Tak, że w łóżku dni kilka musiał leżeć potém.

Szambelan.

Zkąd rany?

Małgorzata.

Zkądże? z wojny.

Szambelan.

A podróż?

Małgorzata.

Z Warszawy.

Szambelan.

I gdzie, tędy!

Małgorzata.

Do brata.

Szambelan.

Nie ma dobrej sprawy.

Małgorzata.

Koniec końców, gań sobie kiedy chcesz koniecznie,
Ja wiem, że jak mnie zoczył, rozśmiał się serdecznie;
I teraz, kiedy smutny, kiedy czasem wzdycha,
Ledwie mu się pokażę — zaraz się uśmiecha.

Szambelan.

Czemuż sobie nie jedzie, siedzi tu daremnie?

Małgorzata.

Ręka ledwie zgojona.